Niejasne okoliczności śmierci 65-latka z Żychlina
W Żychlinie koło Kutna w ostatni weekend po kilkudniowych poszukiwaniach - w tamtejszej rzece Słudwi odnaleziono ciało 65-latka. Sąsiedzi i znajomi nie wierzą w nieszczęśliwy wypadek. Policja i prokuratura mówią, że nie ma dowodów na celowa działanie podejrzanego w tej sprawie.
Zmarły mężczyzna ostatni raz był widziany 30 czerwca. Potem szukała go policja.
Poszukiwania 65-latka były prowadzone na szeroką skalę - mówi rzeczniczka policji w Kutnie Edyta Machnik. - Akcja poszukiwawcza była bardzo intensywna z udziałem kilkudziesięciu policjantów, nie tylko z kutnowskiej komendy, ale i komisariatów w Żychlinie i Krośniewicach. Straż pożarna pomagała przeczesywać bardzo zarośnięte koryto rzeki. Użyto psów policyjnych oraz drona z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Dzięki tym działaniom udało się odnaleźć, niestety tylko ciało mężczyzny. Na miejscu do późnych godzin nocnych pracowała grupa dochodzeniowo-śledcza. Zebrano materiał dowodowy, które pozwolił na tę chwilę przedstawić zatrzymanemu 41-latkowi zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci - mówi Edyta Machnik z policji.
Mężczyzna miał zepchnąć zaginionego do rzeki. Tyle, że rzeka w tym miejscu to właściwie strumyk mający kilka centymetrów wody. W nieszczęśliwy wypadek nie wierzą sąsiedzi i osoby znające ofiarę.
Policja podkreśla, że brak dowodów na inne okoliczności śmierci. Potwierdza to prokurator Tomasz Szczepanek z Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Dowody jakie zgromadzono w tej sprawie, nie pozwoliły na zarzucenie podejrzanemu popełnienia przestępstwa zabójstwa. Postępowanie jest kontynuowane i oczywiście w przypadku uzyskania takich dowodów, na pewno niezwłoczne zostanie podjęta decyzja o zmianie zarzutów. Rozważamy każdą hipotezę i jeżeli pojawią się nowe informacje w tej sprawie, nowe dowody - taka decyzja będzie na pewno rozważana - mówi prokurator Szczepanek.
Trudno znaleźć kogoś, kto przyjmuje wersję wydarzeń o nieumyślnym działaniu. Potwierdza to dziennikarz z Kutnowskiego Centrum Informacyjnego Tomasz Zagórowski. - Trudno uwierzyć w nieszczęśliwy wypadek, kiedy się patrzy na poziom tej rzeki. Ciężko przyjąć, żeby ktoś był w stanie nawet w jakieś tam upojeniu alkoholowym, utopić się w takiej rzeczce. Raczej wszyscy wskazują bezpośrednio, że ktoś działał w zamierzonym celu. Trzeba jednak czekać na to, jakie dowody zbiorą śledczy i wtedy będzie można coś więcej na to odpowiedzieć - mówi Zagorówski.
Posłuchaj i dowiedz się więcej:
Koronawirus - co musisz wiedzieć?
ZDJĘCIA, NAGRANIA WIDEO, WIĘCEJ INFORMACJI Z ŁODZI I REGIONU |