Ruszył proces ws. rzekomego mobbingu w zakładzie "Wędlinka"
Uporczywe sms-y i nękanie, propozycje spotkań poza pracą, koniec końców naruszenie nietykalności cielesnej. O takie zachowanie oskarżają jednego z brygadzistów Zakładu Rozbioru Mięsa "Wędlinka" zatrudnione w firmie kobiety. Na pierwszej rozprawie obecny był pełnomocnik ich pracodawcy.

Posłuchaj relacji naszego reportera:
W wieluńskim sądzie pracy ruszyła w piątek 13 grudnia 2019 sprawa dotycząca domniemanego mobbingu w zakładzie mięsnym w Gminie Wieruszów. Grupa kobiet zeznawała opisując niedopuszczalne zachowania ze strony jednego z brygadzistów.
Pani Marzena, przebywająca na urlopie i korzystająca z pomocy psychologa, domaga się trzydziestu tysięcy złotych odszkodowania. - Podchodził, żartował, wszystko było okej. Później zaczął wysyłać sms-y, często obserwować mnie w pracy - zeznawała kobieta. Koniec końców mężczyzna miał naruszyć jej nietykalność cielesną.
- Jak będziesz ze mną, to w pracy nic ci nie grozi - tak miała brzmieć jedna z wiadomości otrzymanych przez panią Marzenę. Zdaniem kobiety - jedna z wielu, tak jak wielokrotnie miały padać propozycje spotkań poza pracą.
Tę relację potwierdzała w wieluńskim sądzie pracy inna z kobiet zatrudnionych w "Wędlince". Pani Karolina też oskarża przełożonych o mobbing: - Byłam często wysyłana na przymusowy urlop. Usłyszałam, że jeśli coś mi nie odpowiada, mogę wyp.....ć za bramę, bo na moje miejsce czeka kilkanaście osób.
W tej sprawie toczyła się już jedna sprawa; pani Marzena zgłosiła ją na policję w październiku 2018 roku. Służby umorzyły wtedy postępowanie.
Władze firmy nie komentują sprawy do czasu całkowitego jej wyjaśnienia przez sąd. Nie chcą też udzielić informacji dotyczącej tego czy brygadzista oskarżany o mobbing dalej pełni swoją funkcję. Według przesłuchiwanych w wieluńskim sądzie kobiet w tym aspekcie nic się nie zmieniło. Dyrekcja "Wędlinki" podkreśla, że w sądzie pojawiło się kilka osób, a zakład zatrudnia blisko pół tysiąca osób.