Poczta w łódzkim getcie | Strefa publiczna
"Poczta w getcie łódzkim 1940-1944" to wystawa, która została otwarta w Archiwum Państwowym w Łodzi przy placu Wolności 1. W audycji "Drogi do wolności" dr Ewa Wiatr i Piotr Zawilski opowiedzieli o fenomenie tej poczty.

Kuratorka wystaw dr Ewa Wiatr z Centrum Badań Żydowskich Uniwersytetu Łódzkiego i kurator tejże wystawy dyrektor archiwum Piotr Zawilski opowiedzieli o niewielkiej, gęsto zaludnionej dzielnicy, w której wytworzyła się komórka poczty wewnętrznej. - Impulsem do założenia poczty w getcie stał się zakaz dostarczania bezpośredniego korespondencji do mieszkańców getta. W pewnym momencie władze okupacyjne Łodzi, władze niemieckie zdecydowały, ze cała ta korespondencja, która jest wysyłana do ludzi przegonionych i zamkniętych w getcie, będzie do nich dostarczana na zasadzie worków, które będą lądowały w siedzibie Gminy Żydowskiej. Trzeba było znaleźć rozwiązanie tej sytuacji - wyjaśniła dr Witczak.
Czytaj także: "Poczta w getcie łódzkim" [ZDJĘCIA]
Większość materiałów, które znalazły się na wystawie pochodzą z Archiwum państwowego w Łodzi. - Archiwum łódzkie ma najlepsze dokumenty dotyczące Holokaustu w świecie, nie tylko w Europie. Zdarzyło się to przypadkiem - Rosjanie weszli za szybko i nie zniszczono tych dokumentów. Bardzo dobrze zachowały się m.in. akta wydziału pocztowego. Całość akt z getta łódzkiego to ok. 800 tys. stron. Zaczynam się coraz bardziej dziwić bogactwem zawartości tych dokumentów. Podejrzewam, że nie ma na świecie takiej osoby, która dotarłaby do tych wszystkich dokumentów i przeczytała od deski do deski, w związku z czym co jakiś czas znajdujemy bardzo ciekawe materiały. To, czym się najbardziej chwalimy, to największa na świecie kolekcja ponad 21 tys. pocztówek pisanych przez mieszkańców getta, ale nie wysłanych - dodał Zawilski.
W czasie niemieckiej okupacji nasze miasto nosiło nazwę Litzmannstad. I było Litzmannstad getto. Państwo mówicie i piszecie raz tak, raz tak. Chyba używanie formy getto łódzkie jest błędem?